FORMAT LITERACKI nr 4

Credo videre bona… Zamiast wstępu

Waldemar Okoń

W napisanym w połowie lat osiemdziesiątych XX wieku, w czasach Wielkiego Smutku, a inspirowanym słowami Psalmisty wierszu próbowałem przekonać sam siebie, że dobro w jakiejś przewidywalnej przyszłości jednak zwycięży i że tak naprawdę, jeżeli chcemy ten utopijny stan etycznego absolutu osiągnąć, to powinniśmy zacząć wszystko od nowa, stworzyć nie tylko rzeczywisty, ale również artystyczny świat „na ziemi niczyjej”. W świecie tym winny powstać również nowe formy nadziei i miłości, ponieważ te dawne się nie ziściły, podobnie jak zawiedli żyjący na Ziemi ludzie i wszystkie imiona i nazwy nadane światu w początkach jego istnienia przez człowieka. Wydawało mi się wówczas, że słowo poetyckie ma również moc stwarzania, stąd próba opisu owego początku, wywiedziona z najprostszych ludzkich działań przekształcanych stopniowo w abstrakcyjne formuły bliskie wszelkim ideom i ostatecznemu niespełnieniu, w którym zawarta jest jednak treść istotna owo niespełnienie tłumacząca.

W wierszu pojawia się w tym momencie druga osoba, ktoś kogo kochamy, kto potrafi ukoić nasze troski i zapewnić, że szczęśliwe jutro jest na wyciągniecie ręki. Nowa Ewa sprawi, że staniemy się bardziej boscy niż sam Bóg, a światło, które dotąd było zbyt wyraziste i natrętne, przemieni się w siłę sprawczą unoszącą nas w sfery, gdzie pozostaniemy tylko my dwoje, stworzeni i wyrzeźbieni już nie z prochu ziemi, lecz dzięki naszej własnej sile mogącej przezwyciężyć dawne niedoskonałe dzieło stworzenia. Stan ten jednak będzie trwał wiecznie – podobnie nie wiemy, jak długo istniał Stwórca przed aktem kreacji, poprzez który się ujawnił. Pojawiające się, wydobyte z naszej jaźni postacie zaczną zaludniać nowy Eden, w którym wszystkie reguły istnienia i zasady działania należy wymyślić od nowa. Nasze imiona będą jednak dla nich tajemnicą, uzurpujemy sobie bowiem powtórzenie części dawnych praw, o których istnieniu nowi mieszkańcy nigdy się nie dowiedzą. Pośród nowych reguł muszą się też pojawić nowe prawa sprzyjające ich wolności i swobodzie wyboru, wymagające jednak naszej wobec nich nieustannej czujności, aby nie zeszli z drogi dobra i prawdy na nadmiernie indywidualne i przez to heretyckie manowce. To my mamy być nieśmiertelni, nie oni, nasze wyznanie wiary ma stać się ich wyznaniem, a nasze prawdziwe imiona, wprawdzie skryte pierwotnie za woalem tajemnicy, wkrótce zostaną zamienione na bardziej ludzkie, służące pokucie i modlitwie. To przyniesie nowym mieszkańcom ostatecznie szczęście, powstanie nowe miasto słońca, w którym będzie wystarczająca ilość wody i powietrza, ale ich wiara i imiona będą ostatecznie bezwzględnie nam podlegać, jak to już nieraz bywało w historii tego i innych – wcześniejszych – światów.

Pozwoliłem sobie przeprowadzić interpretację mojego, opublikowanego w niniejszym numerze „Formatu Literackiego”, wiersza sprzed lat, ponieważ treści w nim zawarte wydały mi się na tyle współcześnie nośne i warte przypomnienia, że mogły stać się paraliteracką formą wprowadzenia do kolejnych dwóch tomów naszego kwartalnika. Tematy „Credo” oraz „Imię”, jakie im patronują, zostały tu ujęte w interesującą literacko klamrę kilkudziesięciu tekstów wybitnych pisarzy i poetów. Mam nadzieję, że po „Orfeuszu i Eurydyce” oraz „Apokalipsie” kolejne wyznania nie tylko literackiej wiary zostaną przez Państwa dobrze przyjęte, a imiona naszych Autorów, utrwalą się odtąd na stałe w Państwa pamięci.

Waldemar Okoń